Uwaga!

1. Blog może zawierać nieprzyzwoite treści. Czytasz na własną odpowiedzialność!
2. Nie informuję o nowych rozdziałach!
3. Szablon wykonany przeze mnie. Zabraniam kopiowania zarówno jego, jak i innych treści zawartych na całym blogu.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Dziewięć

- Cholera - mruknęła Jenny pod nosem. Nie spodziewała się, że chłopak tak szybko postanowi urwać się z imprezy. Przecież dopiero co tam poszedł. Czyżby zauważył, że zabrała mu klucz?
Szatynka szybko zgasiła światło i wgramoliła się pod łóżko. Przez dłuższą chwilę naokoło panowała przerażająca cisza. Nawet chrobotanie przy drzwiach ustało. Jennifer przyszło nagle do głowy, że może te dźwięki były jedynie wytworem jej wyobraźni i nie ma co panikować. Już chciała wyjść z ukrycia, jednak powstrzymał ją gość, który cichutko wtargnął do pokoju.
- Możesz wyjść - dotarło do uszu dziewczyny zaraz po tym, jak zapaliło się światło. Szatynka znieruchomiała. Serce waliło jej jak oszalałe. - No dalej. I tak wiem, że tu jesteś.
Nie odezwała się ani słowem i tylko wstrzymała oddech, by nie zdradzić swojej obecności, jednak wiedziała, że Nigel nie odpuści i będzie czekał, aż znudzi jej się to leżenie pod łóżkiem.
Zamknęła oczy, a gdy je otworzyła o mało nie krzyknęła, kiedy zobaczyła jego twarz tuż przy swojej.
- Wygodnie ci? - spytał z uśmiechem, a kiedy nie odpowiedziała pomógł dziewczynie wydostać się ze swojej kryjówki.
Jennifer była zła. Powinna była lepiej przemyśleć to, co chciała zrobić. Nie mogła uwierzyć, że tak po prostu pozwoliła mu przyłapać się na gorącym uczynku. Z drugiej jednak strony nie będzie musiała już dłużej udawać przed Nigelem. Chciała mieć tego chłopaka dla siebie - dla Jennifer, a nie Katherine. Tamta niech znajdzie sobie własnego księcia. Co prawda nie zamierzała w najbliższym czasie angażować się w jakiś głębszy związek, ale odrobina zabawy była czymś, czego potrzebowała, by oderwać się od szarej rzeczywistości i zapomnieć o problemach. A to właśnie zapewniał jej ten wysoki przystojniak.
- Gdzie to schowałeś? - rzuciła szatynka jednocześnie krzyżując ręce na piersiach. Cały czas nie spuszczała wzroku z czekoladowych tęczówek Reeda.
- Co schowałem? - spytał, choć dobrze wiedział, o co jej chodzi. Uśmiech wciąż widniał na jego twarzy.
- Zegarek - odparła dziewczyna.
- Ach, zegarek… - mruknął, po czym sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z niej srebrny łańcuszek z czarnym zegarkiem w kształcie gitary. A więc miał go cały czas przy sobie. Sprytnie - przeszło Jenny przez myśl.
Reed uniósł ozdobę na wysokość oczu szatynki i delikatnie nią zakołysał. Dziewczyna uśmiechnęła się sztucznie i już chciała odebrać mu swoją własność gdy chłopak nagle cofnął dłoń.
- Co? - Przeniosła wzrok na jego twarz.
- Myślę, że wiesz - odparł spokojnie. W spojrzeniu dziewczyny dało się wyczuć narastającą złość. Miał wrażenie, że najchętniej rozszarpałaby go na strzępy. Nie chciał by była jego wrogiem, ale droczenie się z nią sprawiało mu nieopisaną radość. Nie zamierzał z tego rezygnować.
Szatynka westchnęła. Przez chwilę żadne z nich nic nie mówiło. Mierzyli się wzrokiem i czekali.
- Nie jestem Katherine Hurley, tylko Jennifer Morgan - powiedziała w końcu, przerywając ciszę tak gwałtownie, że sama wzdrygnęła się na dźwięk własnego głosu.
Coś podpowiadało jej, że powinna skłamać i powiedzieć mu, że zawsze była Katherine, a wtedy gdy spotkali się po raz pierwszy po prostu oszukała go podając fałszywe imię. To ocaliłoby jej tajemnicę, ale też odebrałoby Jennifer szansę na pogłębienie ich znajomości w przyszłości.
- W takim razie, co ty tutaj robisz? - spytał lekko zdezorientowany.
Szatynka westchnęła. Nie chciała zdradzać mu wszystkiego, jednak wiedziała, że Reed nie da jej spokoju, póki tego nie zrobi. Usiadła na łóżku i wlepiła wzrok w podłogę. Zastanawiała się, od czego ma zacząć i jak dużo może mu zdradzić.
- To był pomysł Katherine. - Spojrzała na chłopaka. Stał nieruchomo i czekał. - Skręciła kostkę i nie mogła tu przyjechać. Nie chciała jednak rezygnować z konkursu, więc uznała, że skoro jesteśmy do siebie bardzo podobne, to zajmę jej miejsce - wyjaśniła w skrócie i ponownie spuściła wzrok. - Nikt miał nie zauważyć, że nastąpiła zamiana - dodała po chwili, ściszając głos.
- Ja zauważyłem - rzucił Nigel triumfująco. Jenny odsłoniła przed nim wszystkie karty. Miał ją w garści. Musiał jedynie dobrze wykorzystać informacje, które mu przekazała.
Dziewczyna prychnęła, gwałtownie podnosząc się z miejsca. Stanęła naprzeciwko szatyna. Jej wyzywające spojrzenie go przyciągało. Patrząc w ogromne niebieskie oczy młodej Morgan zastanawiał się, czy aby na pewno to on był tym, który  kontroluje całą sytuację.
- Teraz już znasz moją tajemnicę - rzuciła pragnąc zakończyć rozmowę. - Katherine mnie zabije - dodała po chwili, a on delikatnie się uśmiechnął. - Zadowolony jesteś?
Nie odpowiedział. Zrobił jedynie krok do przodu, by znaleźć się jeszcze bliżej dziewczyny i założył jej na szyję łańcuszek.
- Nie do końca - rzucił i pogłaskał ją opuszkami palców po policzku.
Myślała, że teraz ją pocałuje. Patrzył na nią jak na apetyczny kawałek tortu, który za wszelką cenę musi posmakować. Jenny poczuła się dość nieswojo. Nie miała pojęcia jak zareagować. Stała nieruchomo, prawie nie oddychając. Jakby bała się zmącić tę cudowną chwilę.
Denerwował ją ten chłopak, to prawda, ale w gruncie rzeczy bardzo jej się podobał. Udawała przed nim niedostępną, jednak tylko dlatego, że on pierwszy usiłował wplątać ją w swoje gierki.
Jennifer uchyliła delikatnie wargi i czekała, a on pochylił się nad nią i szepnął wprost do ucha dziewczyny:
- Będziesz ze mną tańczyć? - Szatynka nie była pewna, ale miała wrażenie, że było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
Jego oddech łaskotał jej szyję. Po chwili w tym samym miejscu poczuła dotyk zimnych palców Nigela. Zadrżała, kiedy ten przyjemny chłód powędrował w okolice obojczyka.
- Już ci mówiłam, że nie - odparła tak cicho, że ledwie ją usłyszał.
- To może zmienisz zdanie? - Spojrzał w jej duże oczy okolone wachlarzem zniewalająco długich rzęs. Mógłby utonąć w jej nieziemskich tęczówkach o kolorze królewskiego błękitu.
- Musiałabyś mnie przekonać. - Uśmiechnęła się ponętnie, przygryzając dolną wargę, a następnie zarzuciła mu ramiona na szyję. Teraz to ona miała ochotę trochę się nim pobawić. Kusić, czarować i pozostawić samego z pustymi oczekiwaniami i wyobrażeniami, jak cudownie mogło być.
Nigel przysunął swoją twarz bliżej, by zamknąć jej usta długim pocałunkiem. Nie zdążył jednak tego zrobić, gdyż nagle Jenny przyłożyła palec do jego warg.
- Jeśli powiesz komukolwiek o tym, co usłyszałeś, zabiję cię - szepnęła całkowicie poważnie. Opuściła dłoń i oderwała się od chłopaka. Podążyła w kierunku wyjścia. Tam zatrzymała się na moment i odwróciła w stronę szatyna. Chciała coś powiedzieć, ale jedyne co była w stanie zrobić, to szeroko się uśmiechnąć. Po chwili zniknęła za drzwiami.
Nigel wybiegł za nią, jednak Jenny zdążyła już ukryć się w swoim pokoju. Chciał pójść jej śladem, gdy nagle zauważył wysoką blondynkę obserwującą go z końca korytarza. Podstępny uśmiech dziewczyny zmusił go do odwrotu.
***
Brook Turner - długonoga piękność o lśniących kręconych włosach koloru blond i inteligentnym wyrazie twarzy, która bardziej przypominała modelkę niż przyszłą tancerkę - zmierzała właśnie korytarzem w kierunku stołówki. Szła pewnie, a każdy jej krok był idealnie wyważony i pełen gracji. Mimo wysokich obcasów nawet na moment nie straciła równowagi.
Gdy dotarła do pomieszczenie przystanęła w wejściu i udając, że poprawia swoją krótką granatową spódniczkę ściśle przylegającą do ciała, rozejrzała się wkoło. Było tu dość pusto i cicho. Jedynie dwa stoliki zostały zajęte. Jednak Brook wcale to nie przeszkadzało, ponieważ przy jednym z nich siedziała dziewczyna, którą właśnie starała się znaleźć.
Nie chcąc tracić czasu podeszła do szatynki. Promienny uśmiech ozdobił jej śliczną twarz, dodając blondynce uroku i niewinności.
- Cześć - rzuciła uprzejmie, a następnie wyciągnęła dłoń w kierunku Jennifer. - Jestem Brook.
- Katherine - odparła szatynka i już miała podać jej rękę, kiedy Turner nagle odsunęła swoją.
Spojrzenia niebieskich oczu obu dziewczyn się spotkały.
- Słuchaj, Katherine - zaczęła blondynka, wyraźnie zaznaczając do kogo się zwraca. Już nie była miła i chętna do zawarcia przyjaźni, a jej słodki uśmiech gdzieś się ulotnił. - Nie wiem, za kogo się uważasz i co kombinujesz, ale ostrzegam cię: Reed jest mój i masz trzymać się od niego z daleka.
Nie czekała na jakąkolwiek odpowiedź. Dokładnie wiedziała, że szatynka będzie chciała podważyć jej słowa, a ona nie miała zamiaru wdawać się w pustą dyskusję. To Brook stawiała warunki i nigdy nie ponosiła porażki. Powiedziała, co zamierzała powiedzieć i natychmiast ruszyła w stronę powrotną.
- Masz przerąbane - skomentowała niespodziewanie siedząca obok Jenny Danielle, na którą blondynka nie zwróciła najmniejszej uwagi.
Morgan spojrzała na nią pytająco.
- Spotkałam ją kiedyś na jakimś obozie tanecznym - wyjaśniła brunetka, bawiąc się rurką od soczku. - Mówię ci, skoro już się na tobie uwzięła, to nie da ci żyć. Niezła z niej małpa.
- Ja też potrafię być niezłą małpą - odparła szatynka spoglądając w stronę oddalającej się postaci ślicznej Turner. Na jej twarzy pojawił się wredny uśmiech. Skoro Brook chce wojny, to będzie ją miała.

3 komentarze:

  1. Wróciłam po małej nieobecności i już wszystko przeczytałam :) Dalej świetnie piszesz i super się to czyta!
    Cieszę się, że w końcu Jennifer przyznała się Nigelowi kim jest naprawdę :) No i mam nadzieję, że jednak będą oni tańczyć razem ;D
    Czekam na kolejny rozdział (oby jak najszybciej się pojawił) i życzę dużo weny ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam tą historię! te momenty Jennifer&Nigel - fenomenalne! czekam czekam czekam ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczny nagłówek <3 Ale apropos rozdziału: jedyne, co mi się nie spodobało, to wprowadzenie Brook. Nie wiem czemu, te dwa pierwsze zdania... chyba mi po prostu nie zabrzmiały. Reszta jak zwykle cudna, czekam na ciąg dalszy! Pozdrawiam, E.

    OdpowiedzUsuń