Uwaga!

1. Blog może zawierać nieprzyzwoite treści. Czytasz na własną odpowiedzialność!
2. Nie informuję o nowych rozdziałach!
3. Szablon wykonany przeze mnie. Zabraniam kopiowania zarówno jego, jak i innych treści zawartych na całym blogu.

sobota, 1 czerwca 2013

Osiem

Danielle walnęła pięścią w drzwi od łazienki. Delikatne pukanie już ją znudziło, a do tego rozbolała ją ręka. Dziewczyna myślała, że w ten sposób uda jej się pospieszyć koleżankę, ale Jenny wciąż tkwiła w środku.
- Ile jeszcze będziesz tam siedzieć? - warknęła młoda Brown. - Przez ciebie się spóźnimy. - Brunetka westchnęła ciężko i już miała wymierzyć kolejny cios w drzwi, gdy te nagle się otworzyły.
- Spokojnie. Już możemy iść - rzuciła Jennifer, wymijając współlokatorkę. Podeszła do szafy i wyciągnęła z niej czarne szpilki, które idealnie pasowały do jej równie ciemnej sukienki. Następnie sięgnęła po torebkę i obie wyszły z pokoju, zamykając drzwi na klucz.
W milczeniu szły wzdłuż ulicy, podziwiając piękno nocnego krajobrazu miasta. O tej porze wszystko dokoła wyglądało zjawiskowo i magicznie, niczym w bajce. Wysokie latarnie oświetlające chodniki nadawały niecodzienny nastrój, a ogromne budynki nie sprawiały już wrażenia zimnych i przytłaczających budowli. Gdzie by nie spojrzeć świeciły się urocze kolorowe światełka wywołujące pozytywne emocje.
Jennifer nigdy nie przepadała za dużymi miastami, ale musiała przyznać, że bardzo jej się tu podoba. Uśmiech mimowolnie wkradł się na jej usta. Nie była jednak pewna, czy wywołała go magiczna aura Nowego Jorku czy raczej zmierzający w stronę dziewczyny Reed, który zobaczył ją, kiedy razem z Danielle weszły do klubu.
- Witam moje panie - rzucił szatyn, a następnie wyszczerzył zęby. Mówiąc nie spuszczał wzroku z niebieskich oczu Jenny, jakby pragnął ją zahipnotyzować. - Nie ma jeszcze wszystkich. Ci, którzy przyszli siedzą tam - dodał, wskazując stolik w rogu pomieszczenia. Miał nadzieję, że Danielle pójdzie przywitać się z resztą, a on będzie miał chwilę by porozmawiać z Morgan. Nic takiego się jednak nie stało. Brunetka wciąż stała przy koleżance.
- Idź - powiedziała Jenny po kilku sekundach milczenia, odgadując zamiary Nigela. - Zaraz do ciebie dołączę - dodała i uśmiechnęła się uprzejmie.
Kiedy tylko Brown się oddaliła szatyn zmierzył wzrokiem całą sylwetkę szatynki. Miała na sobie bardzo obcisłą, czarną sukienkę nie sięgającą nawet do polowy ud, która idealnie podkreślała jej szczupłą figurę i odsłaniała długie nogi w wysokich szpilkach. Włosy dziewczyny były spięte z tyłu głowy w koński ogon, by nie przysłaniały jej nagich ramion. Natomiast jeśli chodzi o makijaż, to był on dość delikatny. Jedyne, co rzucało się w oczy to zmysłowe usta umalowane krwistoczerwoną szminką. A wszystko to razem tworzyło piorunujący efekt.
- Wyglądasz… - powiedział Reed, szukając w głowie odpowiedniego słowa.
- Pięknie? Kusząco? Seksownie? - dopytywała Morgan z podstępnym uśmiechem. Widziała w jego czekoladowych oczach, że nie może się jej oprzeć. Jeszcze trochę i będzie w stanie zrobić dla niej wszystko.
Chłopak pokręcił głową, a następnie nachylił się nad Jenny i szepnął wprost do jej ucha:
- Cholernie nieprzyzwoicie.
Morgan lekko zadrżała, czując oddech Nigela na swojej szyi. Uśmiech nie znikał z jej twarzy.
- Zatańczymy? - spytał szatyn jednocześnie wyciągając do niej rękę.
Dlaczego nie? - przemknęło jej przez myśl. - Jeden taniec jeszcze nikomu nie zaszkodził. Podała mu swoją dłoń, a następnie oboje wkroczyli na parkiet. Reed objął szatynkę w pasie i mocno do siebie przyciągnął. Pod wpływem bliskości chłopaka serce Jenny zaczęło bić szybciej. Poczuła się równie dziwnie jak wtedy, gdy trzymał ją w swoich ramionach tego dnia, kiedy się poznali. Jakby cały świat się nagle zatrzymał.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - Jego słowa nagle wyrwały ją ze wspomnień. Spojrzała na niego pytająco. - Przyznaj, że nie jesteś Katherine Hurley.
- Niby dlaczego miałabym to zrobić? - rzuciła niebieskooka, delikatnie odsuwając się od Nigela.
- Bo taka jest prawda - powiedział, a następnie, przeczuwając, że dziewczyna zaraz od niego ucieknie, cofnął się o krok i okręcił ją wokół własnej osi. Potem chwycił obiema rękami zdezorientowaną szatynkę i pochylił do tyłu. Gdyby ją teraz puścił z hukiem wylądowałaby na podłodze.
Patrzyli sobie głęboko w oczy, w milczeniu i bezruchu, czekając, które pierwsze oprze się pokusie i przerwie tą pełną napięcia chwilę. Ich twarze były tak blisko siebie, że Jenny czuła na swoich wargach przyspieszony oddech szatyna. Niczego nie pragnęła bardziej niż znów poczuć smak jego ust.
Nagle Reed postawił dziewczynę w normalnej pozycji, by mogli dalej kontynuować taniec. Nie rozumiała tego. To nie tak miało wyglądać. Przecież miał ją pocałować… Morgan poczuła się nieco rozczarowana i zawiedziona. A może to była część jego planu? Czyżby znów chciał wplątać ją w jakąś gierkę? Niech uważa, bo ona też coś dla niego przygotowała.
- Zatańczysz ze mną podczas konkursu? - zapytał niespodziewanie, przerywając milczenie. Jego głos brzmiał zupełnie inaczej niż przed chwilą. Teraz był taki… obojętny. Nawet nie patrzył jej w oczy, ale gdzieś w przestrzeń za plecami dziewczyny.
- Dlaczego ja? - Doskonale zdawała sobie sprawę, że prędzej czy później usłyszy od niego to pytanie i dobrze też znała przyczynę, ale uznała, że jeśli od razu się nie zgodzi to będzie to wyglądało trochę podejrzanie.
- Podobasz mi się - powiedział czarująco, a następnie uśmiechnął się w ten charakterystyczny bezczelny sposób. Jego spojrzenie ponownie napotkało wzrok Jennifer.
- Hm… Mam rozumieć, że chcesz ze mną tańczyć, ponieważ liczysz na przelotny romans? - Przez słowa Morgan przebijała lekka drwina. - To nie jest zbytnio przekonywujące, wiesz o tym? - dodała po chwili, po czym wyswobodziła się z jego ramion. Nie odeszła jednak daleko, gdyż złapał ją za rękę i ponownie przyciągnął w swoją stronę.
- Nie chcę być twoją zabawką, Nigel - rzuciła, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. - Spróbuj z kimś innym. Masz jeszcze cztery dziewczyny do wyboru.
- Ale żadna z nich nie jest taka jak ty.
- Jak ja? - spytała. Musiała przyznać, że jego wypowiedź bardzo ją zainteresowała. Spojrzała prosto w jego czekoladowe oczy i czekała na wyjaśnienia. Nie zamierzała stamtąd odejść, dopóki ich nie otrzyma.
- Jesteś wyjątkowa, Jenny - zaczął. Mówił poważnie i powoli, obmyślając każde wypowiadane słowo.
- Katherine - poprawiła go, jednak on to zignorował. Mogła udawać przed wszystkimi, ale nie przed nim. Doskonale wiedział jaka jest prawda.
- Piękna i urocza, a jednocześnie tajemnicza i nieprzewidywalna - kontynuował. Ujął jej twarz w dłonie i opuszkami palców pogłaskał policzek dziewczyny. - Stanowisz dla mnie ciekawą zagadkę. Próba rozgryzienia cię może stanowić niezłą rozrywkę. - Wraz z tymi słowami powrócił stary Nigel - arogancki i bezczelny typ, który traktuje innych z wyższością i potrafi sobie z nich tylko żartować.
- Pff… Jeśli to miało mnie przekonać, to jesteś głupszy niż myślałam - odparła, odsuwając się. Jej słowa go uraziły. Stał oszołomiony przez chwilę, patrząc jak odchodzi. W końcu podbiegł do niej.
- Mogę zapewnić ci zwycięstwo - szepnął do ucha Jenny, a ta się zaśmiała.
- Każdy by tak powiedział, gdyby skończyły mu się już porządne argumenty, których szczerze mówiąc nawet nie miałeś - rzuciła rozbawiona. - Raczej nie sądzę, byśmy razem mieli szansę wygrać. Ja dostałam się tutaj na siódmym miejscu, a ty na trzecim, co świadczy o tym, że są lepsi od nas. Poza tym ja cię nawet nie lubię. - Jej usta wykrzywił wymuszony uśmiech.
- Tak, ale żeby się tu dostać tańczyliśmy sami, a teraz czeka nas praca zespołowa - usiłował ją przekonać. - Przyznaj, że stanowimy dobraną parę. Idealnie się ze sobą zgrywamy, a nawet improwizowanie wychodzi nam znakomicie.
Może i faktycznie coś z tego co mówił było prawdą, ale Jenny za nic nie chciała przyznać mu racji.
Dotarli właśnie do stolika, gdzie czekali już pozostali uczestnicy konkursu. Jenny usiadła obok Danielle, szczęśliwa, że nie musi odpowiadać Nigelowi, który zajął miejsce po przeciwnej stronie.
Wciąż nie mogła się jednak skupić. Nie zwróciła nawet uwagi na czarnowłosą Brown w niebieskiej sukience, która mówiła coś na temat konkursowych par. W jej głowie nieustannie krążyły słowa chłopaka.
Z jednej strony chciała z nim tańczyć. Był dobry, a do tego całkiem przystojny. Poza tym w głębi duszy lubiła spędzać czas w jego towarzystwie. Z drugiej jednak strony nie powinna tego robić. Nie potrafiła powiedzieć, dlaczego, ale czuła, że tak będzie najlepiej. Dla niej i dla Katherine. Przecież to właśnie ta dziewczyna była najważniejsza. Stawka była zbyt wysoka, by Jenny mogła ją zawieść. Niebieskooka szatynka postanowiła, że zatroszczy się o powodzenie swej misji, ale najpierw musi zająć się sobą i odzyskać swój łańcuszek.
Jennifer mimowolnie przeniosła wzrok na swoje dłonie schowane pod stolikiem. Rozchyliła delikatnie palce lewej ręki i jej oczom ukazał się niewielki srebrny klucz. Była z siebie dumna, że tak niezauważalnie udało jej się wyciągnąć go z kieszeni marynarki Nigela, kiedy ze sobą tańczyli. Teraz wystarczyło jedynie wejść do pokoju chłopaka i odebrać to, co do niego nie należało.
Nagle wszyscy zaczęli podnosić się ze swoich miejsc. Jenny również wstała. Jednak ona nie skierowała swych kroków w stronę parkietu, tak jak pozostali. Podeszła do wyjścia i nie oglądając się za siebie opuściła klub.
W niecałe pięć minut dotarła do odpowiedniego pokoju. Morgan zamknęła od środka zamek w drzwiach, rzuciła swoją torebkę na stojącą nieopodal sofę i rozpoczęła przeszukiwanie.
Pomieszczenie było niewielkie i wyglądało zupełnie tak samo jak to, które zajmowała z Danielle. Dwa łóżka stały przy oknach, a obok każdego znajdowały się małe szafki nocne. To właśnie one poszły na pierwszy ogień. Jedna była całkowicie pusta, tak samo jak komoda i szafa stojące po tej stronie pomieszczenia. Oznaczało to, że Nigel nie miał współlokatora. Jenny poczuła się lekko zazdrosna. Też wolałaby mieć pokój tylko dla siebie i swoich myśli. Mogłaby wówczas czasem odpocząć od bycia porządną bogatą Katherine Hurley, czego już po jednym dniu pobytu tutaj miała serdecznie dosyć.
Bez ociągania podeszła do drugiej szafki nocnej i przejrzała całą jej zawartość. Niestety nie znalazła tam tego, czego szukała. Jednak to wcale nie zniechęciło młodej dziewczyny. Już miała zabrać się za przeszukanie komody, gdy nagle usłyszała jakiś szmer w okolicy drzwi.
Ktoś próbował dostać się do środka.

2 komentarze:

  1. Jedno z najlepszych opowiadań zamieszczonych w Internecie, jakie ostatnio czytałam. Trzyma w napięciu, oryginalne, dobrze napisane, świetnie wykreowani bohaterowie. Nic dodać nic ująć, pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg. I w sumie dziękuję, czytanie rozdziału umiliło mi popołudnie z nauką do kolokwium :)Będę starała się nie myśleć, kto chce wejść do pokoju, żeby sobie nie popsuć niespodzianki, chociaż podejrzewam, iż nie będzie to Nigel... ale kto wie! Pozdrawiam cieplutko, wracając do semiotyki.

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam to opowiadanie!
    pomysł, bohaterowie, sytuacje... idealnie. mam nadzieję, że rozdziały będą pojawiać się częsciej :)))))
    życzę weny i czasu :D

    OdpowiedzUsuń