Jenny nigdy
nie miała problemów z publicznością. Natłok ludzi był dla niej jedynie tłumem
obcych, którzy zapewne nawet nie wiedzieli jak ma na imię. Kiedy inni trzęśli
się ze strachu przed grupą gapiów, ona zawsze była spokojna i opanowana. Te
kłębiące się masy nie miały dla niej najmniejszego znaczenia.
Jednakże
dzisiaj nie mogła tego o sobie powiedzieć. Miała wrażenie, jakby ktoś bardzo
dokładnie ją obserwował. Wwiercał w nią swój zaciekawiony wzrok i nie miał
zamiaru przestać nawet na chwilę.
Dziewczyna
poczuła lekki niepokój. Przyłapała się nawet na tym, że delikatnie drżą jej
dłonie. Odetchnęła głęboko i przycisnęła ręce do kolan. Starała się wsłuchać w
to, co mówiła przewodnicząca komisji konkursowej, jednak docierały do niej
jedynie pojedyncze słowa. Coś skusiło ją, by rozejrzała się po sali wypchanej
tłumem ludzi.
Nie musiała
długo wodzić wzrokiem wokoło, by napotkać spojrzenie pięknych czekoladowych
oczu. Serce Jennifer momentalnie przyspieszyło, łomocząc teraz w jej piersi
niczym galopujący koń na wyścigach. Nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła.
Przyszło jej nagle do głowy, że po prostu ma omamy, ponieważ w pomieszczeniu
było strasznie duszno. Jego wcale tutaj nie ma i gdy tylko spojrzy jeszcze raz
w tamtą stronę to on zniknie.
Niestety
nic takiego się nie stało. Wciąż tkwił w tym samym miejscu, a na dodatek
jeszcze się do niej uśmiechnął. Zignorowała go, usiłując zebrać myśli. Przecież
jeżeli ją rozpozna i zdemaskuje, cały plan legnie w gruzach. A do tego dojść
nie może. Zupełnie nie spodziewała się, że to zadanie będzie aż tak trudne.
Nagle cała
widownia zaczęła bić brawo i podnosić się ze swoich miejsc, przerywając Morgan
jej rozmyślania. Ona również wstała i podążając za innymi skierowała się do
wyjścia. Mimowolnie rzuciła ukradkowe spojrzenie w jego stronę i zdała sobie
sprawę, że zbliża się do niej. Zaklęła pod nosem, po czym wciągnęła głęboko
powietrze próbując uspokoić przyspieszony oddech.
- Jestem
Katherine Hurley, jestem Katherine Hurley - powtarzała cichutko, mając
nadzieję, że wypadnie przekonująco, gdy powie, że go nie zna.
- Hej -
rzucił wysoki szatyn, zjawiając się tuż przy Jenny.
Dziewczyna
uśmiechnęła się promiennie i już miała odpowiedzieć równie uprzejmym „cześć”,
gdy nagle zabrakło jej powietrza a przed oczami zrobiło się ciemno. Straciła
równowagę i nieprzytomna runęła wprost w objęcia Nigela Reeda.
Kiedy się obudziła znajdowała się w dużym
pokoju o błękitnych ścianach. Leżała na łóżku, a wiatr z otwartego okna,
znajdującego się tuż obok, delikatnie muskał jej twarz. Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie
powiekami, przypominając sobie co zaszło. Gdy w jej głowie znów pojawił się
wizerunek Nigela gwałtownie się podniosła i przestraszonym wzrokiem omiotła
pomieszczenie. Nie było go tutaj. Jenny odetchnęła z ulgą. Może naprawdę jej
się tylko wydawało, że go widziała.
- Już
lepiej się czujesz? - Nagle w drzwiach prowadzących najprawdopodobniej do
łazienki pojawiła się jakaś dziewczyna. Była szczupła i wysoka. W odpowiedzi na
pytające spojrzenie Jenny na jej długiej twarzy pojawił się uśmiech. - Jestem
Danielle Brown. Będziemy mieszkać razem w pokoju - przedstawiła się, po czym wskoczyła
na łóżko. Czarne sprężynki na głowie dziewczyny zawirowały w powietrzu i
przysłoniły na chwilę jej brązowe oczy. - A ty jesteś…?
- Katherine
Hurley - rzuciła szatynka mając nadzieję, że współlokatorka nie okaże się jej
kolejnym wrogiem. Jako Jennifer nie była lubiana wśród rówieśników. Liczyła, że
będąc Katherine znajdzie choć jedną osobę, z którą się dogada. - Masz listę
wszystkich uczestników? - spytała Jenny po chwili. Musiała się upewnić, czy
czekają ją problemy ze strony Nigela, czy tylko jej odbija.
- Nie -
odparła Danielle - ale coś wisi na końcu korytarza.
- Dzięki. -
Jenny podeszła do drzwi. Nim jednak zdążyła je otworzyć znów usłyszała głos
brunetki.
- Moim
zdaniem wcale nie musisz się spieszyć. Na pewno jeszcze żaden chłopak nie jest
zajęty.
- Nie
rozumiem - powiedziała Morgan nieco zdezorientowana i wlepiła wzrok w
dziewczynę.
- Byłaś na otwarciu?
- Tak, ale
nie bardzo słuchałam. - Jenny się uśmiechnęła, a Danielle wywróciła swoimi
brązowymi oczami.
-
Tegorocznym tematem przewodnim są uczucia i emocje, a żeby było trudniej będziemy
tańczyć w parach. Do jutra do dwunastej, o której jest pierwsze spotkanie samych
uczestników, mamy ustalić sobie partnerów - wyjaśniła po krótce brunetka. -
Myślałam, że po to ci lista.
Jennifer
nie odpowiedziała. Wyszła z pokoju i szybkim krokiem podążyła do tablicy
informacyjnej. Odszukała odpowiednią kartkę i zaczęła czytać nazwiska: James Jefferson,
Brook Turner, Nigel Reed… Na dłużej zatrzymała wzrok na ostatnim.
- Cholera!
- warknęła pod nosem i walnęła pięścią w ścianę. Była wściekła, że nie
przeczytała tej listy w całości, kiedy Katherine ją o to poprosiła. Tylko
siebie mogła winić. Jednak z drugiej strony, gdyby nazwiska na kartce od Hurley
nie były ułożone alfabetycznie, ale tak jak tutaj - zgodnie z ilością
uzyskanych punktów, to Reed znalazłby się wśród nazwisk, które widziała.
Dziewczyna
westchnęła. Nie mogła powiedzieć nic Katherine, bo pogorszyłoby to jedynie
sytuację. Musiała się poważnie zastanowić nad dalszym działaniem. Do jutra ma
jeszcze dużo czasu. Zamknie się w pokoju i wszystko sobie dokładnie przemyśli.
Niestety w
tej samej chwili, gdy odwróciła się, by podążyć tam skąd przyszła, uświadomiła
sobie, że jednak nie ma dużo czasu na jakikolwiek plan. Jej ulubiony problem
zmierzał właśnie korytarzem w kierunku dziewczyny. Zuchwały uśmiech nie znikał
z jego twarzy. Jenny mimowolnie również się uśmiechnęła, a w jej policzkach
ukazały się słodkie dołeczki. W głębi duszy cieszyła się, że Reed ponownie
stanął na jej drodze, ale miała nadzieję, że nastąpi to w nieco innych
okolicznościach.
- Witaj,
skarbie - rzucił Nigel znajdując się tuż przy niej.
Szatynka
wywróciła oczami i spróbowała go wyminąć. Postanowiła totalnie ignorować tego
przystojnego młodego mężczyznę o czarującym uśmiechu, który jednym spojrzeniem
swych nieziemskich czekoladowych oczu mógł zrobić z niej swoją niewolnicę.
Skoro ma udawać Katherine Hurley to będzie zupełnie taka jak ona: zimna i
nieczuła na wdzięki chłopców. Mimo iż Morgan spędziła z nią niewiele czasu, to
zdążyła się dowiedzieć, że w życiu bogaczki nie ma miejsca na miłość. Katherine
miała swoje cele i do nich dążyła, a miłość jedynie by ją w tym ograniczała,
więc musiała z niej zrezygnować.
- Zaczekaj.
- Reed złapał ją za rękę, zmuszając by się zatrzymała.
Jennifer z
oburzeniem spojrzała na chłopaka, cofając dłoń, jakby szatyn mógł dotykiem
zarazić ją jakąś wstrętną chorobą. Chyba poskutkowało, bo Nigel automatycznie
zrobił krok do tyłu.
- Jeśli
myślisz, że twoje słodkie słówka sprawią, że wskoczę ci do łóżka, to jesteś w
błędzie - warknęła, choć dokładnie wiedziała, że nie usłyszałaby czegoś takiego
z ust Katherine. Tamta dziewczyna zaliczała się do osób zawsze uprzejmych i
przyjacielskich. Morgan taka nie była i wcale nie chciała. A już na pewno nie w
stosunku do Reeda. Wciąż była na niego wściekła za to, jak ją potraktował
podczas imprezy i jedyne czego chciała, to wyładować swoją złość właśnie na
nim.
Kiedy
zobaczyła jego zaskoczony wyraz twarzy o mało się nie uśmiechnęła. Od razu
poczuła jak te wszystkie złe emocje, tkwiące w niej od dwóch tygodni,
rozpływają się niczym lód w szklance gorącej wody. Musiała przyznać, że było to
bardzo przyjemne.
Już miała
otworzyć usta, by rzucić kolejną kąśliwą uwagę, gdy nagle do jej uszu dotarło
wołanie:
- Katherine!
Chodź szybko. - Zza drzwi jej pokoju wyglądała Danielle i gestykulując
popędzała koleżankę.
- Już idę -
odparła niebieskooka, przeklinając w myślach. Jeszcze kilka sekund temu
oddałaby wszystko, żeby ktoś odciągnął ją od rozmowy z tym chłopakiem, ale w
tym momencie nie bała się już ich konfrontacji. Droczenie się z nim mogło być
całkiem zabawne. Poza tym i tak nie może go wiecznie unikać.
Dziewczyna
pomachała szatynowi na pożegnanie i podążyła w stronę, gdzie przed chwilą
zniknęła jej współlokatorka.
- Czekaj,
czekaj. - Niespodziewanie Nigel znalazł się tuż przed nią, torując drogę. -
Katherine? Przecież mówiłaś, że masz na imię Jenny - powiedział, marszcząc
brwi.
- Chyba ci
się skarby pomyliły - rzuciła Morgan, zabawnie chichocząc. - Widzę cię pierwszy
raz w życiu. Poza tym nawet nie pozwoliłeś mi się przedstawić. - Wyminęła go,
by kontynuować wędrówkę.
- Ale… -
zaczął, po czym urwał pragnąc to wszystko pomyśleć. Nic mu się nie pomyliło.
Był pewien, że to była Ona. Co prawda wyglądała nieco inaczej, ale to wciąż
była ta sama dziewczyna, która zawróciła mu w głowie i zniknęła bez śladu. Mogła
zmienić fryzurę, styl ubierania czy sposób poruszania, jednak wciąż pozostawało
coś, co rozwiewało jego wątpliwości - oczy. Te jej piękne, ogromne oczy w
kolorze królewskiego błękitu. Nie było drugich takich na świecie i to właśnie
one były jednym z najważniejszych czynników, które czyniły ją wyjątkową.
Wpatrując
się beznamiętnie w orzechowe drzwi prowadzące do pokoju dziewczyny w jego
głowie krążyły przeróżne myśli. Nie rozumiał postępowania Jenny. A może
Katherine? Nawet nie wiedział jak naprawdę się nazywa i dlaczego w ogóle
twierdzi, że go nie zna. Musiał przyznać, że ta dziewczyna stanowiła dla niego
dużą zagadkę. Postanowił, że nie spocznie, póki nie dowie się całej prawdy.
*
Jennifer
odetchnęła głęboko i usiadła na miękkiej sofie obok Danielle.
- Dowiedziałam
się, że wieczorem wszyscy idą do tego klubu na rogu, by się trochę zintegrować
- rzuciła podekscytowana Brown. - To świetna okazja. Poznamy konkurencję i
łatwiej nam będzie zdecydować kto zostanie naszym partnerem. Ja osobiście… Co?
- przerwała widząc skrzywioną minę koleżanki.
- Ja chyba
nie pójdę - odparła Jenny. Musiała przyznać, że imprezy nie były jej dobrą
stroną. Gdy się już na jakiejś pojawiła, to na koniec zawsze zostawała w jakiś
sposób upokorzona. Dlatego była pewna, że i tym razem wydarzy się coś, czego by
nie chciała. Przecież nie powinna narażać Katherine.
-
Żartujesz? - Danielle była zaskoczona. Według niej ten pomysł był genialny.
- Nie - rzuciła
spokojnie Morgan. - Nie mam ochoty na imprezowanie. Jestem trochę zmęczona, a
poza tym muszę się jeszcze rozpakować. - Jenny automatycznie wstała i podeszła
do gromadki walizek stojących przy łóżku. Uśmiechnęła się, wyciągając zawartość
z jednej.
- Jeszcze
będziesz miała na to czas - usiłowała ją przekonać Danielle. - Mówię ci, jak
tam nie pójdziesz, to będziesz żałowała. Chyba nie chcesz tańczyć z chłopakiem,
który jest ostatni na liście?
- Wszystko
mi jedno - krzyknęła Morgan, znikając za drzwiami toalety z wielką kosmetyczką
w ręku. - Nigdzie nie idę.
Brown
westchnęła zrezygnowana. Nie rozumiała, dlaczego jej współlokatorka rezygnuje z
szansy wybrania sobie najlepszego partnera. Czyżby nie zależało jej na
wygranej? A może już ma z kim tańczyć? Brunetka pokręciła głową. Nie będzie
wnikać. W końcu to nie jej sprawa.
- Jak
chcesz. Gdybyś jednak zmieniła zdanie, to będę w stołówce. - Do uszu Jennifer
dotarł głos Danielle, a następnie dźwięk zamykanych drzwi.
Wokoło
zrobiło się zupełnie cicho. Szatynka skończyła układać na półce kosmetyki i
przyjrzała się swojemu odbiciu w wielkim lustrze z pozłacaną ramą, wiszącym nad
umywalką. Wciąż nie mogła przyzwyczaić się do nowego wyglądu. Czuła się tak
nienaturalnie i sztucznie z idealnie wyprostowanymi włosami, mocnym makijażem
oraz niezliczoną ilością biżuterii. Mimo wszystko musiała przyznać, że jest
całkiem ładna. Uśmiechnęła się do siebie, a następnie skierowała się do
wyjścia.
Kiedy
znalazła się w pokoju o mało nie krzyknęła przestraszona.
- Co ty tu
robisz? - spytała leżącego na jej łóżku szatyna, jednocześnie usiłując opanować
przyspieszone bicie serca. Oparła dłonie na biodrach i rzuciła w kierunku
chłopaka wściekłe spojrzenie.
Wargi
Nigela wykrzywiły się w uśmiechu. Szatyn sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął
z niej jakiś przedmiot, a potem uniósł go delikatnie, tak by dziewczyna bez
problemu mogła mu się przyjrzeć.
-
Pomyślałem, że możesz wiedzieć, co to jest - rzucił patrząc prosto na Morgan.
- Hm…
Czyżby zegarek? - odparła ironicznie, starając się ukryć swoje zaskoczenie. Pohamowała
się, by nie sięgnąć ręką do miejsca, gdzie zazwyczaj znajdowała się ta czarna
ozdoba w kształcie gitary. Myślała, że go zgubiła i nigdy nie znajdzie, a on
tak po prostu znajdował się w posiadaniu Reeda.
- Taki
zwykły zegarek? - drążył dalej. Za wszelką cenę chciał sprawić, żeby dziewczyna
przyznała się, że już się spotkali. A ona starała się do tego nie dopuścić.
Oczywiście,
że nie jest zwykły - krążyło w głowie szatynki. To był jej zegarek. Jej
pamiątka rodzinna, której powinna strzec i nie pozwolić, by kiedykolwiek
trafiła w niepowołane ręce.
Jennifer
spojrzała pytająco na Nigela, udając, że nie wie do czego dąży, a następnie
rzuciła:
- Nie mam
ochoty na głupie gierki. - Podeszła do drzwi i otworzyła je, dając mu
jednoznacznie do zrozumienia, żeby sobie poszedł.
Szatyn
zwlókł się z łóżka i skierował kroki w stronę Jenny. Stanął bardzo blisko niej.
Był wyższy, więc aby spojrzeć mu w oczy musiała zadrzeć głowę do góry. Gdy
zatopiła spojrzenie w jego czekoladowych tęczówkach uświadomiła sobie jak
bardzo brakowało jej jego bliskości. W obecności tego chłopaka czuła się dziwnie
i niepewnie, ale mimo wszystko bezpiecznie i wyjątkowo. Zadrżała, słysząc
ponownie jego głos.
- Czyli mogę
go tak po prostu wyrzucić? - Wyciągnął rękę nad znajdującym się nieopodal
śmietniku i już miał wrzucić do niego srebrny łańcuszek, jednak Jenny chwyciła
jego dłoń i krzyknęła:
- Nie! - W tej
samej chwili zdała sobie sprawę z własnej głupoty. Przecież mogła go później
wyciągnąć z tego kubła. Odzyskałaby wtedy zegarek i jednocześnie nadal mogłaby
grać nieznajomą. Ten manewr nie stawiał jej w korzystnej sytuacji.
Nigel
uśmiechnął się triumfująco. Oboje milczeli. W końcu Jenny zabrała swoją dłoń i
rzuciła:
- Myślę, że
ten łańcuszek może mieć jakieś szczególne znaczenie dla właściciela i nie
powinieneś tego robić. - Uśmiechnęła się, mając nadzieję, że jej argument
oddalił od niej wszelkie podejrzenia. Nie miała pojęcia jak bardzo się myliła.
- Hm… W takim
razie schowam go w bezpiecznym miejscu - szepnął jej do ucha. - Do zobaczenia,
skarbie - dodał, a następnie już go nie było.
Młoda
Morgan odczekała parę sekund i również wyszła z pokoju. Trochę czasu zajęło jej
znalezienie stołówki, jednak w końcu dotarła do ogromnej sali o piaskowych
ścianach, wypełnionej prostokątnymi stolikami różnej wielkości. Omiotła
wzrokiem wszystkich znajdujących się tu gości i nagle natrafiła na siedzącą
samotnie brunetkę w niebieskiej sukience, która bawiła się leżącymi na talerzu frytkami.
Jenny podbiegła czym prędzej do stolika dziewczyny.
- Jesteś pewna, że wszyscy będą na tej
imprezie? - spytała niebieskooka, siadając na krześle.
- Tak -
odparła Danielle. - A co?
- Chyba
zmieniłam zdanie - rzuciła Jenny z podstępnym uśmiechem, snując niecne plany
odnośnie tego wieczoru.
O świetne! Boże jak ja ich uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że rozdziały tak rzadko :(
Czekam na następny i pozdrawiam.
No, niestety częściej nie dam rady, ale od połowy maja się to zmieni. Obiecuję.
Usuńgenialny rozdział. genialne opowiadanie. osobiście zakochałam się w Nigelu ale stwierdziłam że mogę odstąpić go Jennifer XD
OdpowiedzUsuńdo następnego :)))))
Świetnie budujesz napięcie i relacje między J & N. Zastanawiam się, co wydarzy się w klubie... powodzenia na maturach! (;
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńWybacz, że tak późno ! Rozdział jednym słowem świetny . Bawi mnie postać Nigela i jestem ogromnie ciekawa, co Jenny zaplanowała na wieczór . Pozdrawiam serdecznie i życzę weny ;)
OdpowiedzUsuń[ http://odglosy-nocy.blogspot.com/ ]
Mówiłaś, że masz problem z nagłówkiem. Nie martw się, ja także się z tym zmagam. Najlepszym sposobem jest zrzut ekranu, wklejenie tego w photohopie. To już ma taki kolor jaki jest w blogspocie, więc wystarczy teraz tylko kolor wstawić, taki jaki jest na tym zrzucie (tego nagłówka) i powinno być dobrze. Mnie przynajmniej podziałało. A jak nadal jest inny to może dlatego, że w twojej pracy jest gradient.
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam.